Wywiad. Zbyt wiele drugich domów: „Jeśli nic nie zrobimy, okolice staną się pocztówkami”.

Benjamin Keltz, dziennikarz i autor książki Bretagne secondaire: Une année au pays des volets fermés, krytycznie przygląda się rosnącej liczbie drugich domów, które utrudniają dostęp do mieszkań osobom zamieszkującym tam przez cały rok i znacząco wpływają na lokalną działalność i życie społeczności.
Twoja książka jest oparta na Twojej osobistej podróży. Czy jako Bretończyk, dziecko tego regionu, miałeś trudności z kupnem domu w okolicach Saint-Malo?
„Tak. Moja żona, dzieci i ja chcieliśmy mieszkać nad morzem, gdzie dorastaliśmy. Stawiałem czoła tym samym przeszkodom, co większość mieszkańców regionu: wszystko jest drogie. Obserwujemy wzrost cen i spadek podaży związany z rozprzestrzenianiem się drugich domów , które w niektórych obszarach stanowią 80% zasobów mieszkaniowych. To staje się realnym problemem. Jeśli nic nie zrobimy, te obszary staną się pocztówkami, skazani na hibernację. Doprowadziłoby to do zamknięcia szkół, zwrócenia się firm wyłącznie na turystykę , a życie społeczne powoli zamarło.”
W jaki sposób ten problem może być „bombą społeczną”?
„Cała populacja nie może już znaleźć mieszkania: osoby w trudnej sytuacji, przedstawiciele klasy średniej, ale nie tylko. W niektórych miejscach trudno jest zapewnić mieszkanie farmaceutom czy lekarzom. W Bretanii narasta kryzys społeczny, pracodawcy zaczęli mówić: »Mamy problemy z rekrutacją, bo ludzie nie mogą znaleźć mieszkania«. Gospodarka turystyczna zaczyna się chwiać, ponieważ nie możemy zatrudnić kelnerów, zmywaków i wszystkich innych pracowników, którzy utrzymują ten biznes.
Co więcej, nowi mieszkańcy wybrzeża – bo przecież tacy są – to często emeryci. To ludzie, którzy przyjeżdżają tu spędzić emeryturę i stają przed problemem. Brak mieszkań powoduje niedobór pielęgniarek, ogrodników, opiekunów, piekarzy, hydraulików… wszystkich tych ludzi, którzy umożliwiają dobre życie i starzenie się. Rozwiązanie tego problemu jest konieczne. Burmistrz wyspy Batz (Finistère), gdzie znajduje się 70% drugich domów, walczy o utrzymanie swojej szkoły otwartej, podczas gdy paradoksalnie zimą jest tam mnóstwo pustych domów.
Czy zjawisko to nasiliło się w ciągu ostatnich 10 lat wraz z pojawieniem się takich platform jak Airbnb?
„Tak, ponieważ drugi dom nie jest już tylko idealnym obrazem domu rodzinnego, w którym gromadzi się cała rodzina, czy domu, który ludzie kupują na emeryturę, czy odziedziczonego i niewykorzystanego mieszkania w nowym kręgu rodzinnym. Dzięki platformom takim jak Airbnb ludzie kupują drugie domy w celach spekulacyjnych, wynajmując je na noce. Te obszary wypadają z rynku wynajmu i nie pozwalają na lokalne życie”.
Jakie przeszkody uniemożliwiają wybranym urzędnikom zajęcie się tymi problemami w jeszcze większym stopniu?
„Kwestia mieszkalnictwa jest wybitnie polityczna. Kiedy poruszamy te kwestie, mówimy o dochodach, dziedziczeniu, własności prywatnej – wszystkich tych kwestiach, które stanowią bardzo silne punkty sporne i w które niektórzy wybrani urzędnicy nie chcą ingerować. W gminach, gdzie 70% mieszkańców to domy tymczasowe, a 30% to stałe miejsca zamieszkania, stanowi to potencjalnie znaczną część elektoratu, więc szczerze mówiąc, trudno jest interweniować. Burmistrz Île-aux-Moines (Morbihan) powiedział mi, że jest całkiem możliwe, że pewnego dnia mieszkańcy domów tymczasowych zdecydują się na utworzenie listy kandydatów w wyborach samorządowych; nic nie stoi temu na przeszkodzie. Mogliby opracować projekt polityczny zupełnie inny niż ten zakładający całoroczne zamieszkanie. W tym momencie nie zależy nam na przetrwaniu szkoły podstawowej. Jeszcze nie jesteśmy w tym punkcie, ale całkiem prawdopodobne, że możemy to sobie wyobrazić”.
Le Progres